-Dzień dobry- powiedział.
-Hej- uśmiechnęłam się.- Chciałabym iść dzisiaj porozmawiać z moimi rodzicami.
-Mam iść z tobą?- podniósł się do pozycji siedzącej.
-Raczej nie. Wolę iść sama- uśmiechnęłam się.- Wrócę za godzinę- powiedziałam i ruszyłam do łazienki by się przebrać. Umyłam zęby, uczesałam włosy i byłam gotowa by iść. Droga do szpitala trwałą bardzo krótko. Gdy znalazłam się przed głównym wejściem przestraszyłam. Nie wiedziałam co będę miała im powiedzieć. "Hej wczoraj byłam wkurzona, że mnie adoptowaliście, ale dzisiaj jest OK więc dalej udawajmy szczęśliwą rodzinę". Nie za dobrze to brzmi. Wzięłam głęboki oddech i popchnęłam duże drzwi. Poczułam zapach chemikaliów. Czy mówiłam już że nienawidzę szpitali? Skierowałam się do sali w której leży mój tata. Delikatnie zapukałam. Uchyliłam drzwi. Na krześle obok łóżka siedziała moja mama. Tej prawdziwej już nie było. W sumie trochę się ucieszyłam, że teraz jej nie ma. Chyba nie jestem jeszcze gotowa żeby się z nią spotkać.
-Hej- powiedziałam cicho.Ich spojrzenia skierowały się na mnie. W ich oczach mogłam dostrzec...ulgę? Tak to chyba to.
-Jasmine, martwiliśmy się o ciebie. Nic Ci nie jest?- zapytała mama głosem przepełnionym troską.
-Nie. Spędziłam noc w hotelu. Czy mogę się was o coś zapytać?
-Oczywiście- odpowiedzieli chórem.
-Jak znalazłam się u was? W domu.- zapytałam, a mama spojrzała na tatę, który przejął głos.
-Wiesz... To długa historia. Ja i mama nie mogliśmy mieć dzieci, a bardzo chcieliśmy mieć małego brzdąca. Szukaliśmy pomocy u wszystkich. Domy dziecka odmawiały nam mówiąc, że nie będziemy wstanie zająć się dzieckiem ze względu na to jakie mieliśmy wtedy fundusze. Wtedy spotkaliśmy Rose. Była w ciąży. Nie myśl że Cię nie kochała lub nie chciała ale musiała Cię oddać. Wydaliśmy na ciebie wszystkie oszczędności naszego życia i tak się u nas znalazłaś. Nie powiedzieliśmy Ci tego wcześniej, ponieważ Rose nas o to prosiła.-westchnął.- Oczywiście my nadal Cię kochamy, ale stwierdziliśmy z mamą, że to ty wybierzesz z kim zostaniesz.
- Gdzie jest teraz Rose?- zapytałam.
-Nie wiemy. Powiedziała, że pójdzie do jakiegoś hotelu i wróci przed południem.
-Czy zadzwonicie do mnie jak przyjdzie?
-Oczywiście.- wstałam ucałowałam mamę i tatę i wyszłam z sali. Cieszyłam się, że wyjaśniłam już tę sprawę z rodzicami, teraz wystarczy jeszcze porozmawiać z Rose. Ale jeszcze został Justin. Boże,co takiego Ci zrobiłam, że nagle mam tyle problemów? Wiem że nie wybaczę mu od tak wszystkiego, ale też nie zostawię go. Kocham go, tak bardzo jak nienawidzę. To chore.
______________________________________________________
Heeej :)
Jest nowy rozdział. Nie podoba mi się ale dodaję :) Nie jest idealny i mogą być błędy więc przepraszam. Mam nadzieję, że jeszcze mnie lubicie, ponieważ dawno mnie tu nie było a jak dodaję rozdział to jest słaby. Cóż powiedzieć...ZAWALIŁAM
Jak myślicie co będzie dalej działo się w życiu Jasmine?
~Z.