czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 73 cz.4!

Szczerze mówiąc, po wczorajszym dniu nie chciało mi się iść do tej pracy, ale musiałam. Nie chciałam wzbudzać podejrzenie Justina, bo od razu zacząłby drążyć te sprawę.

Zwlekłam się z łóżka i skierowałam się do łazienki, aby wykonać poranne czynności. Założyłam rurki i luźną bluzę, po czym skierowałam się do kuchni. Justina znów nie było w domu, ponieważ musiał zjawić się w studio. Zjadłam śniadanie i poszłam spakować się do pracy. Wzięłam jakieś dresy i bluzkę oraz buty i poszłam do samochodu.

Po 10 minutach byłam już pod budynkiem. Nie miałam ochoty tam iść, ale musiałam. Weszłam do budynku, po czym przebrałam się i skierowałam na salę, na której wszyscy już byli.

-Hej- przywitałam się ze wszystkimi, na co odpowiedzieli mi tym samym.

-Dobra, Jasmine już jest jest więc możemy zacząć. Najpierw się rozgrzejcie- powiedział Mike. Następnie podszedł do mnie i powiedział na ucho- Zostań po zajęciach. Trzeba przećwiczyć układ-a jego ręka ścisnęła mój pośladek, na co moje oczy wypełniły się łzami.

 Rozejrzałam się po sali i na szczęście nikt nie zauważył sytuacji, która przed chwilą miała miejsce. Zaczęłam się rozgrzewać, a kątem oka widziałam jak Mike bacznie mi się przygląda.

-Okej-zaczął- dzisiaj poćwiczymy Rumbę-dokończył i spojrzał się na mnie. Podeszłam, on się ukłonił, taa co za dżentelmen, a ja lekko dygnęłam. Włączył muzykę i zaczęliśmy tańczyć. Po kilku krokach, które zademonstrowaliśmy inni tancerze też zaczęli ćwiczyć. Gdy każdy był pochłonięty w tańcu, Mike coraz bardziej zmniejszał przestrzeń między nami, a ja starałam się "uciekać". Uwierz, nie jest to łatwe gdy musisz też tańczyć.

Po godzinie takiego tańca, będziesz miał go dosyć na całe życie. Tak było w moim przypadku. Wcześniej myślałam, że Mike to spoko gość i może uda nam się odnowić kontakty, ale po tym...Nawet nie chcę go znać.

Mike mówił, że mam zostać po zajęciach, ale ja byłam jedną z pierwszych osób, które wychodziły. Szybko się przebrałam i jak najszybciej jechałam do domu. Musiała wreszcie zmyć z siebie burd z tych zajęć.

Gdy wróciłam Justin był już w domu. Siedział w salonie i oglądał mecz hokeja. Był tak pochłonięty, że na moje szczęście, nie zauważył mnie. Wyjęłam z szafy czystą bieliznę oraz ubrania i poszłam do łazienki. Ciepłe krople wody mieszały się z moim łzami, gdy szorowałam ciało gąbką. Po półgodzinnym prysznicu, otuliłam się puchowym ręcznikiem i zaczęłam suszyć moje włosy. Zmyłam resztki makijażu, które pozostały na mojej twarzy, ubrałam się i poszłam do Justina.

Usiadłam koło niego i wtuliłam się w jego ramiona.

-Kocham Cię, wiesz?- powiedziałam cicho.

-Oczywiście skarbie- cmoknął mnie w usta.- Ja ciebie też. Najbardziej w świecie.

___________________________________________________________
Wiem,że rozdział krótki i nawet w połowie nie tak fajny jak Wisi, ale cóż ;o Dawno mnie nie było, ale mam nadzieję, że jeszcze trochę mnie pamiętacie. ;)
Mam nadzieję, że chociaż trochę podoba wam się rozdział i chociaż trochę was zadowoli.
Chciałabym także zaprosić was na mojego bloga <KLIK> :D
Do następnego
~Z.



poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 72 cz.4!


Nawet się nie zorientowałam kiedy usnęłam przy komputerze. Obudził mnie ten denerwujący dźwięk 'Masz wiadomość.' Zdenerwowana otworzyłam e-mail.

,,Pani wniosek został pozytywnie rozpatrzony. Już jutro zapraszamy na dzień próbny. O godzinie dziewiątej proszę być w pracy. Pozdrawiam. Menadżer grupy tanecznej."

Ucieszyłam się okropnie. Natychmiast obudziłam Justina i opowiedziałam mu to, co się przed chwilą wydarzyło. Wreszcie mogłam zacząć normalne życie. Wraz z Justinem uznaliśmy, że Olivierkiem będzie zajmowała się jego babcia. Szczęśliwa usnęłam, gdyż musiałam na jutro być bardzo wypoczęta. Nastawiłam sobie budzik na szóstą, by na pewno nie zaspać. Musiało się udać ...

Usłyszałam denerwujący dźwięk mojego budzika, który dzisiaj, o dziwo, wniósł uśmiech na moją twarz. Wiedziałam po co miałam wstać i to wywołało u mnie taką reakcję. Choć, mimo wszystko tego dźwięku nigdy nie polubię, haha. Zrobiłam śniadanie. Cały czas towarzyszył mi uśmiech, nawet przy takich błachostkach. Poszłam obudzić chłopaków.

Położyłam się obok Justina cały czas na niego patrząc. Faceci są tacy słodcy, gdy śpią! Zaczęłam go całować po poliku oraz szyi. Lekko się uśmiechnął.
- Wstawaj kochanie. - dałam mu wielkiego całusa w usta.
- Ehh ... chcę takie pobudki częściej. - przewrócił mnie, tak, że teraz on dominował. Pocałował mnie namiętnie w usta po czym wstał i udał się do łazienki.
Tymczasem ja, udałam się po swojego synka. Delikatnie go wzięłam na ręce co spowodowało iż się obudził. Posadziłam w krzesełku i nakarmiłam, po czym sama zaspokoiłam swój głód. Po zjedzonym śniadaniu umyłam Olivierka i ubrałam po czym oddałam go w ręce Justina.

Przed szafą stałam jakieś pół godziny wybierając odpowiedni strój. Postawiłam na coś eleganckiego, ale i luźnego. Spakowałam do torby mój strój do treningów po czym zeszłam na dół. Justin zaprowadził nas do samochodu i udaliśmy się w stronę domu Pattie.
- Dziękuję, że zgodziłaś się na pilnowanie Olivierka. - uściskałam ją przyjaźnie.
- Nie ma za co. Powodzenia w pracy, skarbie. Trzymam kciuki. - odchodząc zobaczyłam swojego synka, który mi machał.

Wsiadłam do samochodu i poprosiłam Justina by odwiózł mnie do pracy.
- Denerwujesz się? - zapytał Jus.
- Nie, co ty. - mówiąc to cała się trzęsłam.
- Będzie okej. Nie znam lepszej tancerki niż ty. - spojrzał się na mnie i uśmiechnął na co ja zareagowałam ogromnym całusem w jego słodki policzek.

Zatrzymaliśmy się przed wielkim, kolorowym budynkiem. Postanowiłam, że wejdę tam bez Justina. Będę się mniej stresowała. Wchodząc poznałam miłą panią sprzątaczkę, która zaprowadziła mnie do biura menadżera grupy. Przywitał mnie miły, starszy Pan.
- Witam. Czyżby pani Villegas? - zapytał, podając rękę w moją stronę.
- Tak. Miło mi Pana poznać. - uśmiechnął się przyjaźnie.
- Proszę udać się do sali tanecznej. Tam czekają na Panią tancerze oraz prowadzący grupę taneczną.
- Dobrze. Bardzo dziękuję. - po tych słowach udałam się w stronę sali tanecznej.

Pełno wspaniałych, radosnych ludzi. Wszyscy mi sie przedstawili.
- Jejku, jaka wspaniała atmosfera tutaj towarzyszy. - uśmiechnęłam się. - Chciałabym poznać prowadzącego te grupę. Gdzie mogę go znaleźć? - zapytałam.
- Tutaj jestem. - odwróciłam się i zauważyłam Mike'a.
- O, Mike. - uśmiechnęłam się.
- Witaj, Jasmine w naszej grupie. Mam nadzieję, że się zaklimatyzujesz. Muszę Cię jeszcze przesłuchać, więc proszę wszystkich tancerzy o opuszczenie sali. - wskazał na drzwi.
- Oh, jasne. - włożyłam płytę z moją muzyką do odtwarzacza i rozgrzałam się.
Zaczęłam tańczyć. Włożyłam w ten taniec całą siebie. Pamiętaj, 20% talentu, a 80 serca. Chyba mu się spodobało.
- Świetnie. Ale czy poradzisz sobie z partnerem? - zapytał.
- Tak. - pewna siebie odpowiedziałam.
Przybliżył się do mnie i wyszeptał do mojego ucha 'no to dawaj'. Złapał mnie w tali i zaczęliśmy tańczyć. Jego ręce bardziej dotykały moich pośladków niż bioder, ale nie mogłam z tym nic zrobić. Podczas jednego z ruchów włożył ręce pod moją koszulkę co już było lekką przesadą.
- Ejj ... nie przesadzaj. - odepchnęłam jego ręce od siebie.
- Nie, to ty nie przesadzaj. Podobno zależy Ci na tej pracy, więc postaraj się. - złapał mnie brutalnie za pośladki.
Niestety, nie mogłam z tym nic zrobić. Strasznie zależało mi na tej pracy.
Po tym 'tańcu' wypisał jakieś papiery po czym dał mi je. Złapał mnie od tyłu za biodra, przybliżył się lekko, po czym wyszeptał do ucha ''To co? Teraz będziemy widywali się częściej. Ps. masz bardzo fajne ciało." Uznałam, że tak po prostu musi być i pełna obrzydzenia wróciłam do domu.

Straciłam szacunek do samej siebie ...

_______________________________________________________

Szanujecie to jak zachował się Mike?
Jak komentujecie zachowanie Jasmine? :)
Przepraszam za opóźnienia, ale niestety Zuzia dopiero powiadomiła mnie, że nie da rady napisac tego rozdziału. Mam nadzieję, że mi wybaczacie.


My Life  <---- wchodzimy!

Mój Ask - pytajcie o co chcecie, proszę jednak o pytania bardziej dotyczące tego opowiadania. :) / W

Mój e-mail: wiktorka3@interia.pl

Fan Page na Facebooku - Bardzo proszę o lajkowanie, najlepszych fanów pod słońcem, czyli Was. Tutaj również możecie prosić o dedykację. :D

Twitter - https://twitter.com/OpowiadaniaoJus (followujcie)

20 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 71 cz.4!

Czuję, że wreszcie wszystko wraca do normy. Justin jest wspaniałym narzeczonym, a jeszcze wspanialszym ojcem. Czego chcieć więcej? Idealna rodzina - znaczy chyba na razie tylko na pozór, a jak wiemy pozory mylą. Nie chcę zapeszać, chcę żeby to wszystko wreszcie wyszło! Przecież kochamy się jak nikt inny, a każda kłótnia tylko bardziej nas do siebie zbliża. Tak, tak, wiem - nigdy już nie będzie tak samo jak było na początku. Pierwsze 'randki' na których nikt nie chciał zrobić tego pierwszego kroku. Problemy, wyjazdy, powroty, kłótnie, zdrady - wszystko byliśmy w stanie sobie wybaczyć. Zamykam ten rozdział w moim życiu. Zaczynam nowe, spokojne życie z Justinem! I tylko z Justinem ...

W drodze do domu zajechaliśmy do Mc'donalda. Tak, zgadłaś - to tutaj odbyła się nasza pierwsza randka. Dokładnie pamiętam przy którym stoliku wtedy siedzieliśmy. Kanada, koniec roku szkolnego, nasz projekt, aparat, który Justin przez przypadek mi wziął, moja mama próbująca się do mnie dodzwonić ... i my, zupełnie nie spodziewający się co przyniesie 'jutro'. A teraz? Teraz mamy dziecko, masę przetrwanych kłótni za sobą i mimo wszystko powracamy tutaj nie żałując żadnej chwili. Wspaniałe, prawda?

Gdy zobaczyliśmy ten budynek obydwoje spojrzeliśmy się na siebie i uśmiechnęliśmy.
- Pamiętasz co tu było? - zwrócił się do mnie.
- Nie wierzę, że pamiętasz... - zarumieniłam się lekko.
- No, pamiętam. Tu było najlepsze jedzenie! - zaśmiał się, a ja puknęłam go w ramię.
- Uwielbiam gdy mnie bijesz i myślisz, że mnie to boli. - pocałował mnie w czoło cały czas patrząc się na drogę.
- Ojj, Justin ... - wywróciłam lekko oczami.
- Żartuję, skarbie. Pamiętam tylko, że tutaj odbyła się najlepsza randka w moim życiu, z najseksowniejszą dziewczyną w całej szkole. - uśmiechnął się.
Znowu! Znowu ten cholerny uśmiech 'na Biebera' za który go pokochałam do szaleństwa. Czy ona ma jakieś niedoskonałości? Jak można być tak perfekcyjnie idealnym? Tak, wiem, że ideały nie istnieją, ale coraz bardziej mi się wydaję, że on jest wyjątkiem.

Wreszcie Justin znalazł miejsce, gdzie mógłby zaparkować. Wysiadłam z samochodu. Otworzyłam drzwi, by dostać się do mojego synka. Odpięłam mu pasy i wysadziłam z fioletowego fotelika. Justin przejął go na swoje ręce, gdyż moje nie doszły jeszcze do swojego idealnego stanu. W sumie to chyba nigdy nie dojdą ...

Weszliśmy do budynku. Justin odnalazł nasz stolik i posadził małego w foteliku, a sam poszedł coś zamówić. Siedzieliśmy od razu przy wejściu, więc doskonale widzieliśmy kto dostawał się do budynku. Tym razem wszedł do niego facet z brązowymi włosami i czarną kurtką, którego o dziwo skądś kojarzyłam. To był on ... mój były chłopak Mike ... Wystarczyło, że spojrzał się na mnie i od razu na jego twarzy zagościł uśmiech. Tak, mężczyźni mają wspaniałe uśmiechy.
- Jasmine? - przytulił mnie.
- Mike? - w tym samym czasie zadałam mu pytanie, które potwierdziłoby, że to on.
- Tyle lat minęło od naszego ostatniego spotkania ... - mówił patrząc się ciągle w jeden punkt.
- Racja ... - potwierdziłam.
- Widzę, że wiele się u Ciebie zmieniło. - wskazał na Olivierka.
- Tak, to mój syn. - przyznałam z dumą.
- Kto jest tym szczęściarzem? - zaśmiał się lekko.
Nagle zza jego pleców wyszedł Justin, który wcale nie był zadowolony jego widokiem. Pamiętam, że nigdy się nie lubili, a ich ostatnie spotkanie skończyło się bójką...
- Justin, tym szczęściarzem jest Justin. - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Oo, nadal jesteście razem ... - wymusił z siebie swój uśmiech. - Tak więc gratulacje... - podał rękę w kierunku Justina.
- Taa ... - to była jedyna odpowiedź Justina. Zignorował rękę Mike i zajął miejsce obok mnie.
- No cóż, ja nie przeszkadzam. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. - powiedział.
- Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. - powiedział pod nosem Justin.
Chciał się do mnie przytulić, jednak ja wiedząc, ze to zrani Justina wysunęłam mu swoją rękę. On pocałował ją, po czym wyszedł machając w stronę małego.

Wreszcie mogliśmy być sami ... jednak Justin cały czas był jakiś przygnębiony, zdenerwowany.
Zaczęłam karmić mojego synka pysznościami, które dostał od tatusia. Widać, że był zadowolony i smakowało mu po tej jego roześmianej buźce. Cieszyłam się jego szczęściem.

- Justin ... - zwróciłam się do miłości mojego życia.
- Żadne Justin. Co on tu robi? - zapytał ze złością w głosie.
- Nie krzycz na mnie, dziecko tu jest. Nie wiem, najprawdopodobniej wprowadził się do Kanady. - spuściłam głowę na dół.
- Nie chcę go więcej widzieć ... nie chcę żebyś Ty go więcej widziała ... - powiedział. - Nie pamiętasz ile krzywdy nam wyrządził?
- Dobrze, kochanie. Koniec tematu. - pocałowałam jego blady od złości policzek, który pod wpływem tego gestu zmienił się na różowy.

Dzień minął dalej spokojnie. Justinowi poprawił się humor, a ja byłam z tego faktu okropnie zadowolona. Wiedziałam, że muszę znaleźć sobie wreszcie jakąś pracę, jednak ja tak naprawdę sama nie wiedziałam co chcę robić w życiu.

Taniec to coś dzięki czemu zawsze żyłam ... tak, właśnie z tym muszę połączyć moją przyszłą pracę... - pomyślałam.

Usiadłam przy komputerze i zaczęłam przeglądać ogłoszenia zamieszczone w internecie ... Złożyłam ich okropnie dużo.
Teraz tylko czekać. - pomyślałam.

Czekanie, znowu to cholerne czekanie.

_____________________________________________________________________

Szykuję dla Was zwiastun 5 części. Czekacie? :)

Przepraszam za nieobecność, ale chyba mnie rozumiecie. Mam tyle nauki ...
Teraz wakacje, więc rozdziałów będzie więcej. OBIECUJĘ.

Kocham Was mocno! <3

Co sądzicie o tym rozdziale? Podoba Wam się postać Mike, którą teraz będziecie widzieć coraz częściej?

My Life  <---- wchodzimy!

Mój Ask - pytajcie o co chcecie, proszę jednak o pytania bardziej dotyczące tego opowiadania. :) / W

Mój e-mail: wiktorka3@interia.pl

Fan Page na Facebooku - Bardzo proszę o lajkowanie, najlepszych fanów pod słońcem, czyli Was. Tutaj również możecie prosić o dedykację. :D

Twitter - https://twitter.com/OpowiadaniaoJus (followujcie)

25 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 70 cz. 4!

Notka pod rozdziałem :)

****Oczami Jasmine****

Obudziłam się wcześniej niż Justin. Wczorajsza noc była niesamowita. Wstałam, zbierając nasze ubrania z podłogi. Odłożyłam je na fotel i poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę, aby zobaczyć, ile i co mamy do jedzenia. Nie było za dużo, ale wystarczająco aby zrobić jajecznicę. Rozbiłam jajka, wymieszałam, dodałam szczypiorek i  wylałam wszystko na rozgrzaną patelnie. Stałam ze skupieniem przy kuchence, pilnując, aby nic się nie przypaliło. Nagle poczułam parę ramion owijających się wokół mojej talii.
-Boże, Justin. Przestraszyłeś mnie- powiedziałam kładąc rękę na sercu. 
-Aż tak źle wyglądam?- zapytał. Nie skądże, jesteś cholernie seksowny, ale przecież tego nie powiem. Pozostawiając to bez komentarza, obdarowałam go szczerym uśmiechem.- Co gotujesz?-oparł głowę o moje ramię.
-Jajecznicę. Jesteś głodny?-zapytałam.
-Baardzo-odparł.- Czy wiesz, że se...
-Boże, Justin. Nie dokańczaj tego- opuściłam głowę, aby nie było widać moich rumieńców. Justin zaśmiał się na moje dziecinne zachowanie. 
-Kochanie, to słodkie jak się rumienisz- szepnął mi do ucha, na co moja twarz była pewnie teraz koloru pomidora. 
-Czy możesz przygotować talerze?- zapytałam, aby zmienić jakoś temat rozmowy. Justin tylko z uśmiechem pokręcił głową i poszedł wyciągnąć talerze. Rozłożył je na stole, a ja nałożyłam na nie jajecznicę. Zabraliśmy się za jedzenie.
-Justin, pojedziemy dziś do twojej mamy po Olivierka?- zapytałam z nadzieją.Wiem, ze jeszcze wczoraj mówiłam coś innego, no ale cóż...kobieta zmienną jest. A poza tym z każdym dniem tęsknię za moim skarbem coraz bardziej.
-Oczywiście-odpowiedział.-Przy okazji zobaczymy się z moją mamą.
-Dziękuję, Justin- uśmiechnęłam się i posłałam mu buziaka, na co on się zaśmiał. Po skończonym posiłku ubraliśmy się i ruszyliśmy w drogę. W samochodzie cały czas śmialiśmy się i śpiewaliśmy. Znaczy, ja próbowałam śpiewać. Po 2 minutach, spędzonych w fantastycznej atmosferze, dojechaliśmy na miejsce. Gdy wychodziliśmy z auta , Pattie już stała w drzwiach, z naszym synkiem na rękach. Pomachałam im na przywitanie, i pobiegłam na werandę, aby wziąć Oliviera na ręce.
-Hej kochanie- powiedziałam, a on rozradowany klasnął w ręce. Przytulił się do mnie, a ja przywitałam się z moją teściową. Oddałam swojego syna w ręce Justina i zaczęłam zdejmować płaszcz i kurtkę. Mama Justina w tym czasie zabrała się za robienie herbaty. Poszłam do kuchni, a Justin i Olivier poszli do salonu, by pobawić się samochodzikami. Gdy wszystko było gotowe, usiadłyśmy wygodnie w skórzanych fotelach i zaczęłyśmy patrzeć na bawiących się chłopców. Wreszcie Pattie przerwała milczenie.
-Jak się czujesz po pobycie w szpitalu?
-Bardzo dobrze- uśmiechnęłam się.- Przepraszam, za to co zrobiłam. To było głupie i nieodpowiedzialne. Zachowałam się bardzo samolubnie. Obiecuję, że nigdy więcej tego nie zrobię- dodałam ze skruchą.
-Kochanie- kobieta westchnęła.-Każdy ma gorsze i lepsze dni, ale pamiętaj, że zawsze mogę Ci pomóc. Nie bierz wszystkiego na siebie, bo może to się źle skończyć- potarła moje ramię i uśmiechnęła się serdecznie.

*** Godzinę później***
-Dziękuję za herbatę- powiedziałam, ucałowałam Pattie i poszłam do samochodu, by zapiąć Oliviera w jego foteliku. Justin jeszcze żegnał się ze swoją mamą, a ja już czekałam w aucie. Po 5 minutach, Justin odpalił silnik, a my na odchodne pomachaliśmy kobiecie. Uśmiechnęłam się do moich chłopaków. Mówiłam już jak bardzo ich kocham?

__________________________________

Hejj!
Jest nowy rozdział. Nie jest on rewelacyjny...niestety. Napisałabym lepszy, ale.....Nie, nie mam wytłumaczenia. Chciałabym was bardzo przeprosić za to, że tak długo nie dodawałam rozdziału.
Są trzy powody"
-->Brak weny
--> Brak czasu
--> 2 blog, na którego serdecznie zapraszam (cóż za reklama http://she-is-more-beautiful-justinbieberff.blogspot.com/)
JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM

Ps. Jak wam się podoba rozdział? :D
~Z.

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 69 cz. 4!

*Oczami Jasmine*

Justin mówił to z takim przekonaniem ... wiem, że to co zrobiłam było głupie, ale nie radziłam sobie już z tym wszystkim ... chciałam ulgi, a to wydawało się najlepszym sposobem. Teraz wiem, że raniąc siebie, zraniłam również jego. Ehh ... trudno mi przyznać się do błędu. Jak mogłam próbować popełnić samobójstwo ... mam przecież dziecko - teraz wiem, że to było okropnie nierozsądne z mojej strony. Jak to powiedziałam Justinowi 'czasu nie cofniesz, błędów nie naprawisz." - tak samo jest w moim przypadku. Czasem naprawdę chcesz coś naprawić, a nie wiesz jak. Jednak kto powiedział, że życie ma być proste?

*Kilka tygodni później*

Przez te kilka tygodni Justin odwiedzał mnie codziennie, kupował tony jedzenia, które razem zjadaliśmy przy dobrym filmie. Natalie oczywiście nam towarzyszyła! Nigdy w życiu nie zapomnę im tego co dla mnie zrobili. Najlepsi przyjaciele na świecie! Dzisiaj dzień w którym wychodzę do domu. Miałam wiele czasu, by przemyśleć to, co chcę zrobić ze swoim życiem i już wiem! Chcę być szczęśliwa, chcę, choćbym to szczęście miała sobie narysować! Natalie przyjechała po mnie, odebrała wypis ze szpitala i spakowała wszystkie zostawione rzeczy. Moje ręce wracały powoli do formy, więc mogłam zrobić to sama, ale ona uparcie chciała pomóc ... ehh, taka już jest - kochana, miła i przede wszystkim uparta! W samochodzie śpiewałyśmy, jadłyśmy i po prostu świętowałyśmy, że żyjemy! Wiem, wiem ... najpierw chciałam się zabić, a teraz świętuję, że żyję - cóż, taka już jestem, musisz mnie zaakceptować. Droga minęła bardzo miło i szybko! Nie chciałam by Oliwierek widział mnie w takim stanie, więc postanowiłam jeszcze przez jakiś czas zostać w moim hotelu - w sumie będzie mi go brakowało. Wysiadłyśmy pod wcześniej wspomnianym przeze mnie budynkiem i wniosłyśmy moje torby na górę. Podziękowałam Natalie za pomoc w postaci przytulasa oraz kilku małych słów, po czym przyjaciółka udała się w drogę do swojego miejsca zamieszkania. Ja w tym czasie postanowiłam zadzwonić po Justina, musiałam z nim to wszystko wytłumaczyć. Było już późno, ale nie mogłam z tym zwlekać. Natychmiast wybrałam numer, ciągle zapisany jako: 'kotek'.
- Umm ... Justin, musimy się spotkać. Przyjedziesz do hotelu? - zapytałam niewinnie.
- Jasne. Będę za pół godziny, czekaj. - tymi słowami chłopak zakończył rozmowę.
W moich myślach próbowałam sobie poukładać to całe spotkanie. Co ja miałabym mu niby powiedzieć? A może trzeba to załatwić w inny sposób? Bez użycia słów?

*Pół godziny później*

Wyczekiwałam właśnie tego jednego, małego sygnałka, który będzie wskazywał przyjście Justina ... Wreszcie! Usłyszałam jedno puknięcie do drzwi - od razu wiedziałam, że to Justin.

*Oczami Justina*

Zobaczyłem przed swoimi oczami kobietę mojego życia. Od razu przy wejściu rzuciła się na mnie, zamykając drzwi - w sumie to nie spodziewałem się tego. Zaczęła mnie całować, a ja nie chciałem protestować.
- Umm ... o co chodzi? - wyrwałem się ledwo z jej uścisku.
- Nie widzisz? - zapytałam.
- Na pewno tego chcesz? - zapytałem patrząc się jej głęboko w oczy.
- Najwyraźniej. - uśmiechnęła się i kontynuowała.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem na łóżko, tam lekko opuściłem na miękki materac. Zdjąłem jej bluzkę oraz spodnie. Wyglądała pięknie. Teraz to ja dominowałem! Zacząłem całować jej cudowne ciało w każdym możliwym miejscu zaczynając od szyi. Ona w tym czasie zdjęła z moich pleców t-shirt. Usiadłem na łóżku kładąc ją na moich kolanach, tak, że siedziała 'okrakiem'. Spojrzałem jej prosto w oczy po czym przeszedłem do sedna.

*Jakiś czas później*

Już było po wszystkim, a my leżeliśmy pod ciepłą hotelową kołdrą tuląc nawzajem swoje ciała. Hmm ... podobało mi się to! Zacząłem całować ją po szyi po raz setny dzisiejszego wieczoru, a ona mimowolnie się uśmiechnęła. Postanowiłem przejść do jakiegokolwiek dialogu. Co prawda była odwrócona do mnie plecami, ale to w niczym nie przeszkadzało.
- Skarbie, za co to? - zapytałem.
- Musi być jakiś powód? - również zapytała.
- Wiesz ... po tak długim czasie to musi. - uśmiechnąłem się, całując ją w policzek.
- Nie umiałam Ci powiedzieć tego co czuję, więc chciałam pokazać. - wytłumaczyła.
- Udało Ci się. - wtuliłem się w nią mocniej.
 
Udało jej się ... cholernie jej się udało.

_______________________________________________________

To tyle! Wiem, że rozdział jest krótki, ale chociaż się wyrobiłam w czasie! Pamiętaj o komentarzu!

Kocham Was mocno! <3 / W

Dzisiaj świętujemy setny post oraz dla moich lekko zboczonych czytelników 69 rozdział! :D

My Life  <---- wchodzimy!

Mój Ask - pytajcie o co chcecie, proszę jednak o pytania bardziej dotyczące tego opowiadania. :) / W

Mój e-mail: wiktorka3@interia.pl

Fan Page na Facebooku - Bardzo proszę o lajkowanie, najlepszych fanów pod słońcem, czyli Was. Tutaj również możecie prosić o dedykację. :D

Twitter - https://twitter.com/OpowiadaniaoJus (followujcie)

15 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 68 cz.4!

Krzesło było strasznie niewygodne i szczerze mówiąc nie wiem jak wytrzymałem na nim te cztery godziny zanim skończyli zszywać głębokie rany Jasmine. Ehh ... w tej chwili miałem jedno pytanie w głowie "Dlaczego ona to zrobiła?" Widziałem tylko jak wbiegła do studia i tak szybko jak wbiegła, wybiegła ... właściwie nawet nie zauważyłem czy to ona. Byłem w trakcie nagrywania jednej ze scen. Czułem jak cierpi w tej chwili ... zaczęły boleć mnie nadgarstki. Zrobiłbym wszystko, żebyśmy mogli zamienić się na ten czas miejscami. Niestety, to nie było możliwe! Ona od pierwszego spotkania miała w sobie coś czego nie widziałem w żadnej innej dziewczynie. Ona była ... jedyna, jedyna w swoim rodzaju - i za to ją ceniłem ... kochałem. Moje życie zawsze było jednym wielkim ringiem ... pełnym porażek i zwycięstw ... bólu i satysfakcji. Te mieszanki w ogóle do siebie nie pasowały, a mimo wszystko były razem ... tak samo jest ze mną i z Jasmine. Dwie zupełnie inne osoby. Jednak to prawda - ,,przeciwieństwa przyciągają." Odliczałem tylko minuty, by wreszcie ją zobaczyć. Wiecie co ... wtedy zorientowałem się, że czas płynie wolniej, gdy go odliczamy ... fascynujące, prawda?
Długo musiałem jeszcze czekać, by wreszcie lekarz zezwolił na spotkanie się z Jasmine. Wstałem powoli z krzesła, rozprostowałem nogi i zapukałem do sali numer "216." Otworzyłem drzwi, a na łóżku zauważyłem kobietę mojego życia z zabandażowanymi rękoma. To tak cholernie bolało ... ten widok. Jej piękne ręce zostały zranione. Mimo, że miałem już dosyć tych twardych, szpitalnych krzeseł zająłem jedno miejsce obok jej łóżka. Ona jeszcze spała ... wyglądała tak uroczo.
Uniosłem się lekko i pocałowałem ją w czoło. Złapałem delikatnie za rękę i zacząłem całować jej poranione ręce. Przez sen zacisnęła oczy z bólu. Nawet nie wiesz jak to cholernie bolało ... widok jak cierpi mój świat. Nagle ledwo otworzyła oczy. Była taka słaba ... chyba nawet nie cieszyła się z tego faktu iż się obudziła.
- Dzień Dobry, kochanie. - pocałowałem ją delikatnie w usta. Powoli pogłębiałem pocałunek.
- Egh ... - odepchnęła mnie delikatnie.
- Umm ... Jasmine, coś się sta ... - nie dała mi dokończyć.
- Nic, zupełnie nic. Nie widzisz? - ledwo wykrztusiła.
- Dlaczego to zrobiłaś? - spojrzałem na nią spode łba.
- Ale co? - z jej oczu momentalnie poleciały łzy.
- Nie widzisz? Twoje piękne ręce są poranione, zjadłaś tyle tabletek ... jakbyś chciała umrzeć. - nadal patrzyłem na nią.
- Kiedyś pod­czas naszej kłótni po­wie­działeś, że zmal­tre­towałam Cię emoc­jo­nal­nie. W moim mniema­niu za­dałam Ci kil­ka pros­tych py­tań do­tyczących nas, choć te­raz wiem, że nig­dy nie było żad­nych nas. Gdy­by się głębiej nad tym wszys­tkim zas­ta­nowić to można wyw­nios­ko­wać, że byłam zaw­sze wte­dy kiedy Ty miałeś ochotę mnie widzieć, w jed­nej chwi­li mnie uwiel­białeś w dru­giej zry­wałeś ze mną pod pre­tek­stem, że nie chcesz mnie ra­nić, a wiesz, że prze­cież tak będzie bo znasz sa­mego siebie, kłamałeś, zdradzałeś, za­pomi­nałeś o mnie na kil­ka­naście dni by się nag­le nies­podziewa­nie odez­wać, wy­korzys­tałeś mnie.. i po­wiedz mi te­raz jak ja mogę się czuć? Zmal­tre­towa­na emoc­jo­nal­nie, praw­da?
- Jasmine ... to przeszłość. - złapałem ją za rękę.
- Nie, Justin! Nie łatwo o tym wszystkim zapomnieć. Czasu nie cofniesz, błędów nie naprawisz ... jesteś dorosły, a na planie całujesz się z jakąś dziwką a, dzień wcześniej upewniałeś mnie jak bardzo kochasz i tęsknisz, i mówisz, że wszystko jest okej? Że to tylko przeszłość? - wypuściła swoją dłoń z mojej ręki i schowała pod białą kołdrą.
- Nie całowałem się z nią bez powodu ... jest aktorką i nową dziewczyną do teledysku ... to część tego materiału. Nie sądziłem, że to widziałaś. - posmutniał. - To przez to? Przez to zrobiłaś sobie krzywdę? Przeze mnie? - na te słowa odwróciła się plecami i zaczęła płakać.
To chyba nie był najlepszy moment na jakąkolwiek rozmowę, ale jak nie teraz to nigdy. Postanowiłem powiedzieć jej wszystko co czuję właśnie teraz ... za długo z tym zwlekałem.
- Wyznawanie uczuć nigdy nie było dla mnie łatwe ... dobrze o tym wiesz. Jednak wiesz co? Ja już nie mogę oddychać. Czuję jak mój tlen o nazwie 'twoja miłość' powoli ode mnie ucieka, a ja mimo, że chcę go gonić to już nie potrafię... to bardzo trudne, tak gonić za szczęściem. Byłaś, jesteś i będziesz moim całym życiem, nie ważne ile byłoby między nami kłótni. Bo wiesz ... Mil­cze­nie bar­dziej ra­ni niż kłótnia. Pod­czas kłótni przy­naj­mniej się do siebie odzywamy. Chcę żebyś to wiedziałą, nic więcej. Zrobisz to co będziesz uważała za słuszne.

Ona nie potrafiła spojrzeć sobie w oczy, a co dopiero mu. Każda kłótnia uświada­miała jej, jak bar­dzo był dla niej ważny ...

__________________________________________________________

I to tyle. Powiem Wam, że jestem zadowolona z tego rozdziału jak z żadnego mojego!
Mam nadzieję, że Wam również się podoba.

Kocham Was mocno <3 / W


Zapraszam na mojego bloga na którym piszę o swoim życiu! Są tam moje zdjęcia i wszystkie newsy!
link do bloga --- >> mylife-visia.blogspot.com/
Mój Ask - pytajcie o co chcecie, proszę jednak o pytania bardziej dotyczące tego opowiadania. :) / W

Mój e-mail: wiktorka3@interia.pl

Fan Page na Facebooku - Bardzo proszę o lajkowanie, najlepszych fanów pod słońcem, czyli Was. Tutaj również możecie prosić o dedykację. :D

Twitter - https://twitter.com/OpowiadaniaoJus (followujcie)

15 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ

WCHODZIMY NA TEGO BLOGA I KOMENTUJEMY:
POKAŻCIE NA CO WAS STAĆ! <3
 


wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 67 cz.4 !

****Oczami Justina****

Wróciłem z pracy. To był długi dzień. Teledysk do "All that matters" bardzo dobrze wyszedł i jestem zadowolony z efektów. Martwi mnie tylko, że Jasmine nie dzwoniła przez cały dzień. Nie pokoi mnie to. Wszedłem do naszego pokoju w hotelu , zdejmując buty. 
-Jasmine! Jestem- krzyknąłem, lecz nie usłyszałem odpowiedzi.- Kochanie, jesteś tu?
Przeszedłem salon i wszedłem do sypialni. Też jej nie było. W łazience nie było słychać żadnych dźwięków, a gdy wszedłem do środka nigdzie nie zauważyłem Jasmine. Chwyciłem po telefon i zadzwoniłem do mojej mamy. Może tam będzie. Po 4 sygnałach odebrała. 
-Mamo? Jest u ciebie Jasmine?- bez żadnego powitania zacząłem pytać. 
-Nie. Coś się stało? 
-Po prostu nie ma jej w hotelu, nie odzywała się przez cały dzień, więc trochę się martwię...
-Spokojnie- pocieszała mnie moja mama.- Na pewno nic jej nie jest. Ochłoń Justin. Pewnie chciała odpocząć od tego całego bałaganu i pojechała do SPA albo coś.
-No ok...Mogłabyś zająć się Olivierem jeszcze przez jakiś czas?
-Oczywiście. Trzymaj się- powiedziała.- Kocham Cię.
-Ja ciebie też- powiedziałam i rozłączyłem się. 
Na łóżku zobaczyłem mały notes Jasmine. Wziąłem go w ręce i przejrzałem. Nie to, że jej nie ufam, ale może tam będzie jakaś informacja gdzie się znajduje. Zobaczyłem numer i podpis Natalie. Nie znam żadne Natalie, ale może ona wie gdzie jest Jasmine. Wystukałem jej numer w moim iPhone'ie i zadzwoniłem.
-Tak słucham?- zapytała dziewczyna. Chyba płakała ale trudno było ocenić. 
-Hej. Jestem Justin. Czy znasz może Jasmine?
-Tak. Ona była u mnie i...-dziewczyna rozpłakała się na dobre. 
-Spokojnie. Powiedz co się stało- starałem się  podnieść ją jakoś na duchu. 
-Ona się pocięła i jest w szpitalu- powiedziała szybko. Co? Dlaczego miałabym ty robić?
-Trzymaj się- powiedziałem.- Jadę do szpitala.
Szybko się rozłączyłem. W biegu założyłem moje Supry. Wybiegłem na korytarz i skierowałem się do wind. Kliknąłem przycisk chyba 1000000 razy, a ta pieprzona winda dalej jechała najwolniej jak się dało. Wreszcie przyjechała. Wszedłem do pustej windy i kliknąłem przycisk 0. Po 5 minutach byłem na dole. Jednak są minusy posiadania pokoju na 10 piętrze. Wsiadłem do mojego samochodu. Jechałem z prędkością  130 km/ h. Pewnie z tej krótkiej trasy dostanę 5 mandatów, ale to w tej chwili nie ważne. Musiałem jak najszybciej znaleźć się przy moim skarbie. Jedno pytanie nie dawało mi spokoju... Dlaczego ona to zrobiła? Ok, rozumiem adopcja, jej tata jest w szpitalu, ale przecież mogliśmy razem przez to przejść. Może relacje między nami nie były najlepsze, ale chciałem jej pomóc. I skąd ona zna tą Natalie? I kto to jest... Jak zobaczę się z nią w szpitalu od razu wszystkiego postaram się dowiedzieć. Znalazłem miejesce parkingowe, a po chwili już stałem przed recepcją.
-Czy mogę wiedzieć gdzie leży Jasmine Villegas?
-Jest pan kimś z rodziny?- zapytała znudzona pielęgniarka.
-Jestem...jej mężem- trochę się pomiędzy nami nie układało, ale chyba nadal jestem jej mężem. Co nie?
-Na razie jest na sali operacyjnej. Jeśli chce pan poczekać to niech pan pójdzie do końca korytarza i skręci w lewo. Tam jest poczekalnia. Jest ona zaraz przy sali, więc jak lekarz będzie wychodził pewnie udzieli panu informacji o jej stanie.-uśmiechnęła się, starając się być uprzejma.
-Dziękuję- powiedziałem i szybko pobiegłem wzdłuż holu i skręciłem tam gdzie mówiła ta kobieta. Zobaczyłem wąskie pomieszczenie z 5 krzesłami. Usiadłem na jednym z nich. Było bardzo niewygodne. Zapowiada się długa noc....Z taką myślą wyprostowałem nogi, czekając na lekarza, który operował Jasmine. Długa...

__________________________________________________________
 Jest rozdział :) Nie wiem czy wam się spodoba, ale bardzo się starałam xD Jestem po długiej przerwie. Chciałam dodać ten rozdział wcześniej, ale miałam bardzo ważny test z historii od którego zależało 3/4 oceny rocznej. Ale się przyłożyłam, napisałam na 6, i jest rozdział :) 
Podoba wam się? :3
/Z

ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY

10/15 komentarzy = następny rozdział, który jest już napisany!
 

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 66 cz.4!

Od paru dni ciągle myślę i myślę. Wszystkie moje myśli zbierają się w jedną całość i wtedy dopiero zauważam, że moje życie to kompletny bałagan. Bałagan, który chcę posprzątać wraz z Justinem. Postanowiłam, że mu wybaczę, ale nadal coś nie dawało mi spokoju, musiałam trzymać dystans. Postanowiłam odwiedzić go na planie teledysku, który teraz kręcił do "That Matters". Wchodząc po schodach zauważyłam Justina obściskującego się z jakąś dziewczyną. Zrobiło mi się nie dobrze gdy to zobaczyłam. Najpierw przepraszał, a teraz znowu to robi! Znowu rani ...
Podeszłam do niego, spojrzałam mu prosto w oczy, a wraz z tą czynnością poczułam słone krople łez na moich różowych policzkach. Poczułam jakby ktoś wbił nóż w moje plecy.
Pobiegłam na dół i jedyną opcją była w tej chwili toaleta. Weszłam do jednej z kabin i zaczęłam płakać. Wszystko się posypało. Strasznie przeżywam śmierć Arianny, a teraz jeszcze Justin ... ehh.
Zaczęłam grzebać w mojej torbie w poszukiwaniu telefonu. Ktoś musiał przecież po mnie przyjechać. Jedyną opcją była Natalie.
Usłyszałam głos po drugiej stronie słuchawki.
- Natalie, przyjechałabyś po mnie? - mówiłam cały czas płacząc.
- Jasne ... zaraz będę. - uspokoiła mnie.
Wytłumaczyłam jej gdzie jestem. Jak na ten czas nie miałam ochoty wychodzić z tego pomieszczenia. Nie chciałam go spotkać, nie chciałam spotkać tej dziewczyny. Robiło mi się nie dobrze na samą myśl tego widoku. Moje życie zawsze było pod górkę, ale to już przesada. W jednej chwili straciłam wszystko! Dosłownie ...
Po 15 minutach czekania usłyszałam głos Natalie. Postanowiłam, że chcę jak najszybciej opuścić ten budynek. Wybiegłam z kabiny i wtuliłam się w nią. Tego właśnie potrzebowałam! Bliskiej osoby, która zawsze mi pomoże. Po stracie Arianny nie miałam tak naprawdę nikogo takiego ...
Natalie nic nie mówiąc zaprowadziła mnie do auta i ruszyła jak najszybciej tylko mogła. Nie mówiła nic, nie dawała żadnych porad - po prostu słuchała. Tak jak przyjaciółka.
- On jest takim dupkiem, takim cholernym dupkiem. Jak mógł ... - nie mogłam opanować płaczu. W końcu łzy to oznaka, że na kimś Ci cholernie zależy. - Przepraszał, obiecywał, a potem obściskiwał się z inną. To boli ... to tak cholernie boli.
Opowiadałam jej o tej całej sytuacji jeszcze przez kilkadziesiąt minut. Ona w tym czasie dojechała akurat do swojego domu.
- Wysiadaj, zostaniesz dzisiaj u mnie. Nie pozwolę Ci go spotkać. - przytuliła mnie i zaprowadziła do drzwi wejściowych.
- Dziękuję. - wyszeptałam.
- Za co? - zapytała zdziwiona.
- Za to, że jesteś. - odpowiedziała uśmiechem na moje słowa.
Jej dom był niesamowity - taki piękny, biały, czysty. Odebrało mi mowę! Natalie mieszkała sama, więc nie było problemu żebym została na tą jedną noc. Rozebrałam się i usiadłam na kanapie.
Natalie przyniosła z kuchni dwie duże opakowania lodów, chusteczki i parę dobrych komedii.
Doskonale wiedziała czego potrzebuję! Tego nie zapomnę jej nigdy.
Świetnie się bawiłyśmy, a po zjedzeniu i obejrzeniu filmów zasnęłyśmy. Obudziłam się w środku nocy i udałam się do kuchni. W tej chwili cierpiałam ... zdałam sobie sprawę jak przegrałam życie.
Z szuflady wyjęłam nóż i cicho udałam się do toalety. Ehh ... nie pytajcie co mnie skłoniło do takich czynów, bo sama nie wiem.

*narrator 3-osobowy*

Dziewczyna spojrzała w lustro i zobaczyła cierpiącą osobę, która szukała ukojenia - nie ważne w czym, po prostu usilnie próbowała go znaleźć. Nad lustrem zauważyła apteczkę, a w niej pełno leków. Nawet nie spojrzała na ich nazwy, po prostu wzięła garść pudełek w rękę i wysypała ich zawartość na podłogę. Usiadła na podłodze po czym zaczęła kolejno łykać garści tabletek. Ledwo się utrzymywała, gdy zorientowała się, że leki zaczynają działać. Na podłodze zobaczyła wcześniej przyniesiony nóż. Ostatkiem sił złapała go w rękę i zaczęła ranić swoje piękne ręce. W tej chwili nie myślała ...
Nóż wypadł z jej rąk, a ona zamknęła oczy tym samym sposobem pozwalając swojej ręce krwawić dalej ...
___________________________________________________________________________

Ehh ... przeprosiny nic nie zmienią. Tak wiem! To wszystko moja wina :/ Ale przychodzimy z nowymi pomysłami i odświeżamy bloga! Zuzia napisała sprawdzian, więc i ona powraca do pracy. :)

Jak komentujecie postępowanie Jasmine? Zależy mi na waszym zdaniu!

Kocham Was! <3  / W

DZIĘKUJĘ TYM PRAWDZIWYM CZYTELNIKOM, KTÓRZY SĄ MIMO WSZYSTKO!!!

Zapraszam na mojego bloga na którym piszę o swoim życiu! Są tam moje zdjęcia i wszystkie newsy!
link do bloga --- >> mylife-visia.blogspot.com/
Mój Ask - pytajcie o co chcecie, proszę jednak o pytania bardziej dotyczące tego opowiadania. :) / W

Mój e-mail: wiktorka3@interia.pl

Fan Page na Facebooku - Bardzo proszę o lajkowanie, najlepszych fanów pod słońcem, czyli Was. Tutaj również możecie prosić o dedykację. :D

Twitter - https://twitter.com/OpowiadaniaoJus (followujcie)

15/20 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 65 cz.4!

Wyszłam ze szpitala, poczułam lekki powiew wiatru, który dał mi straszną siłę. Tak! Wiem, że to dziwne. Wsiadłam do samochodu, włączyłam muzykę i ruszyłam w drogę. To najlepszy czas na przemyślenia! Nagle wszystkie myśli złączyły się w jedną całość. Właśnie wtedy dopiero zrozumiałam, że moje życie to jeden wielki, kompletny bałagan. Nie mogę powiedzieć, że je zepsułam, ale nie mogę też powiedzieć, że jest takie jakie chciałabym by było. To bardzo skomplikowane. A wiesz co jest najgorsze? Najgorsze jest to, że po śmierci Arianny tak naprawdę nie mam nikogo do kogo mogłabym się teraz skierować. Ehh ... potrzebuję takiej osoby. Cholernie potrzebuję.
Jadąc zauważyłam dziewczynę mniej więcej w moim wieku idącą w tym samym kierunku w którym jechałam. Właściwie szkoda mi się jej zrobiło, więc zatrzymałam się.
- Ymm ... hej. - uśmiechnęłam się. - Gdzie idziesz? Może Cię podwieźć? - zapytałam.
- Ohh, jasne. Dziękuję. - odwzajemniła mi uśmiech wsiadając do samochodu.
Nastała potworna, krępująca cisza. Chciałam ją jak najszybciej przerwać.
- Jak się nazywasz? - zadałam pytanie po raz drugi.
- Natalie, a ty? - uśmiechnęła się.
- Jestem Jasmine, miło mi. - podałam jej rękę, kątem oka spoglądając na drogę. - Właściwie gdzie się wybierasz?
- Pracuję w szpitalu na oddziale dziecięcym. Właściwie to tam pomagam. Nie miałam na dzisiaj transportu, ale mimo to chciałam tam być, więc postanowiłam ruszyć na pieszo.
- Ojejku, to wspaniałe z Twojej strony. - uśmiechnęłam się.
- A ty co robisz sama? Gdzie masz chłopaka? - zaśmiała się cicho.
- Gdyby jeszcze był. - odparłam.
- Taka piękna dziewczyna nie ma chłopaka? - zdziwiła się. - Niemożliwe.
- Długa historia. - odrzekłam.
- To może umówimy się kiedyś? Masz mój numer. - podała mi kartkę z numerem.
Jechałyśmy jeszcze jakieś 15 minut po czym odstawiłam ją i pojechałam w swoją stronę.

Wreszcie po kilku dziesięciu minutach drogi byłam pod hotelem. Idąc przez korytarz zastanawiałam się co powiedzieć Justinowi. Przecież nie wpadnę mu teraz w ramiona. Musi zrozumieć, że nie jestem zabawką, że potrafię bez niego wytrzymać! A może nie ... może nie potrafię?
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Justina bez koszulki. Jakoś od razu przyspieszyło mi serce i zrobiło się gorąco. To musiało dziwnie wyglądać ...
- Hej. Jak było? - zapytał zakładając koszulkę.
- Właściwie to dobrze. Wyjaśniłam sobie tą całą sprawę z rodzicami i jest lepiej. Muszę się z tym pogodzić. Nie jestem już dzieckiem! - udałam wielce dorosłą na co on zareagował śmiechem.
- Chodź tutaj. - uśmiechnął się. - Przytul mnie! - rozłożył ręce.
Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego tors. Uczucie jakie wtedy mi towarzyszyło było magiczne, nie do opisania.
- Nie mogę... przepraszam. - wyrwałam się z jego objęcia, wzięłam swoje opadające na twarz brązowe włosy za ucho i usiadłam na kanapie.
- Czego nie możesz? - zapytał przysiadając się do mnie bliżej.
- Nie mogę ... - westchnęłam. - Nie mogę być z tobą blisko. Chcę o Tobie zapomnieć, a to w niczym nie pomaga, wręcz przeciwnie! Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała Ciebie teraz pocałować, przytulić, ale nie mogę! - opuściłam głowę.
- Boisz się tego uczucia? - złapał mój podbródek.
- ... - nie odpowiedziałam.
Nagle pocałował mnie. Trudno mi opisać ten pocałunek. Był tak strasznie niewinny i delikatny, a zarazem pełny namiętności.
- Bo ja nie. - oderwał się swoje usta od moich i spojrzał mi w oczy. - Jeżeli ktoś kiedykolwiek był w Twoim sercu to nie pozbędziesz się go choćbyś nie wiem jak chciała, zrozum to. - uśmiechnął się niewinnie.
- A skąd wiesz, że kiedykolwiek w nim byłeś? - zapytałam z szyderczym uśmiechem.
- Zgaduję. - uśmiechnął się. - Czyżbym miał rację? - zapytał.
- Nie. Nigdy Cię nie kochałam. Tylko udawałam. Wiesz, w końcu jesteś Justinem Bieberem. Chciałam żeby cały świat był zazdrosny o to, że z tobą jestem. - powiedziałam, a w moim głosie czuć było ironię.
Justin rzucił się na mnie i zaczął mnie gilgotać. Dobrze wiedział, że mam potworne łaskotki i wykorzystał to.
- Justin!!!!!!! - krzyczałam. - Puść proszę. - nie mogłam już złapać oddechu od tego wszystkiego.
- Powiedz, że mnie kochasz. - na chwilkę przestał gilgotać.
- Nienawidzę Cię. - uśmiechnęłam się szyderczo, a on znowu zaczął mnie gilgotać.
- Dobrze wiem, że mnie kochasz. Nie udawaj, skarbie. - musnąłem jej usta puszczając ją w tym samym momencie.

Udaję, tak cholernie udaję.
 
_____________________________________________________________________
 
Dzisiejszy post pisany przez Wiktorię! :) Założycielkę tych opowiadań. Przepraszam za nieobecność, zupełnie straciłam poczucie czasu. Niestety Zuzia ma niedługo sprawdzian szóstoklasisty i masę nauki, więc na ten czas ja zajmę się blogiem. Mam nadzieję, że się cieszycie!
 
Kocham Was mocno, pamiętajcie! <3
 

Mój Ask - pytajcie o co chcecie, proszę jednak o pytania bardziej dotyczące tego opowiadania. :) / W

Mój e-mail: wiktorka3@interia.pl

Fan Page na Facebooku - Bardzo proszę o lajkowanie, najlepszych fanów pod słońcem, czyli Was. Tutaj również możecie prosić o dedykację. :D

Twitter - https://twitter.com/OpowiadaniaoJus (followujcie)


25 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ 

środa, 19 lutego 2014

Rozdział 64 cz.4!

Poczułam na swej twarzy promienie słońca, przedzierające się przez hotelowe zasłony. Ramiona Justina były ciasno zaciśnięte wokół mnie. Uśmiechnęłam się mimowolnie, lecz poczułam dreszcze na plecach gdy pomyślałam z czym muszę  się dzisiaj zmierzyć. Muszę porozmawiać dzisiaj z moją mamą i tatą. Dlaczego nie mówili mi że byłam adoptowana? Pewnie jakby powiedzieli mi wcześniej teraz byłby o jeden problem mniej. Zauważyłam, że Justin już się obudził.
-Dzień dobry- powiedział.
-Hej- uśmiechnęłam się.- Chciałabym iść dzisiaj porozmawiać z moimi rodzicami.
-Mam iść z tobą?- podniósł się do pozycji siedzącej.
-Raczej nie. Wolę iść sama- uśmiechnęłam się.- Wrócę za godzinę- powiedziałam i ruszyłam do łazienki by się przebrać. Umyłam zęby, uczesałam włosy i byłam gotowa by iść. Droga do szpitala trwałą bardzo krótko. Gdy znalazłam się przed głównym wejściem przestraszyłam. Nie wiedziałam co będę miała im powiedzieć. "Hej wczoraj byłam wkurzona, że mnie adoptowaliście, ale dzisiaj jest OK więc dalej udawajmy szczęśliwą rodzinę". Nie za dobrze to brzmi. Wzięłam głęboki oddech i popchnęłam duże drzwi. Poczułam zapach chemikaliów. Czy mówiłam już że nienawidzę szpitali? Skierowałam się do sali w której leży mój tata. Delikatnie zapukałam. Uchyliłam drzwi. Na krześle obok łóżka siedziała moja mama. Tej prawdziwej już nie było. W sumie trochę się ucieszyłam, że teraz jej nie ma. Chyba nie jestem jeszcze gotowa żeby się z nią spotkać.
-Hej- powiedziałam cicho.Ich spojrzenia skierowały się na mnie. W ich oczach mogłam dostrzec...ulgę? Tak to chyba to.
-Jasmine, martwiliśmy się o ciebie. Nic Ci nie jest?- zapytała mama głosem przepełnionym troską.
-Nie. Spędziłam noc w hotelu. Czy mogę się was o coś zapytać?
-Oczywiście- odpowiedzieli chórem.
-Jak znalazłam się u was? W domu.- zapytałam, a mama spojrzała na tatę, który przejął głos.
-Wiesz... To długa historia. Ja i mama nie mogliśmy mieć dzieci, a bardzo chcieliśmy mieć małego brzdąca. Szukaliśmy pomocy u wszystkich. Domy dziecka odmawiały nam mówiąc, że nie będziemy wstanie zająć się dzieckiem ze względu na to jakie mieliśmy wtedy fundusze. Wtedy spotkaliśmy Rose. Była w ciąży. Nie myśl że Cię nie kochała lub nie chciała ale musiała Cię oddać. Wydaliśmy  na ciebie wszystkie oszczędności naszego życia i tak się u nas znalazłaś. Nie powiedzieliśmy Ci tego wcześniej, ponieważ Rose nas o to prosiła.-westchnął.- Oczywiście my nadal Cię kochamy, ale stwierdziliśmy z mamą, że to ty wybierzesz z kim zostaniesz.
- Gdzie jest teraz Rose?- zapytałam.
-Nie wiemy. Powiedziała, że pójdzie do jakiegoś hotelu i wróci przed południem.
-Czy zadzwonicie do mnie jak przyjdzie?
-Oczywiście.- wstałam ucałowałam mamę i tatę i wyszłam z sali. Cieszyłam się, że wyjaśniłam już tę sprawę z rodzicami, teraz wystarczy jeszcze porozmawiać z Rose. Ale jeszcze został Justin. Boże,co takiego Ci zrobiłam, że nagle mam tyle problemów? Wiem że nie wybaczę mu od tak wszystkiego, ale też nie zostawię go. Kocham go, tak bardzo jak nienawidzę. To chore.

______________________________________________________
Heeej :) 
Jest nowy rozdział. Nie podoba mi się ale dodaję :) Nie jest idealny i mogą być błędy więc przepraszam. Mam nadzieję, że jeszcze mnie lubicie, ponieważ dawno mnie tu nie było a jak dodaję rozdział to jest słaby. Cóż powiedzieć...ZAWALIŁAM

Jak myślicie co będzie dalej działo się w życiu Jasmine?
  ~Z. 

sobota, 15 lutego 2014

Zwiastun 4 sezonu!!!

Cześć! :)

W ramach walentynkowego prezentu mam dla Was zwiastun 4 sezonu! ;) Mam nadzieję, że nadal zostaniecie ze mną i będziecie dalej się udzielać! Już niedługo pierwszy rozdział zapowiadający 4 część.
Trzymajcie się ciepło!
Kocham Was. <3 / W

czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 63 cz.3!

Byłam rozdarta. Z jednej strony go kochałam, a z drugiej po prostu nienawidziłam. Było jedno wyjście - musiałam zapomnieć. Nie było innego wyjścia! Za bardzo mnie skrzywdził. Jego słów typu 'suka' czy 'tania dziwka' nigdy nie zapomnę. Wtedy nie miał do mnie szacunku, więc dlaczego ja miałabym mieć do niego teraz? Właśnie czułam jak moje serce walczy z mózgiem. Katastrofa uczuć ... istna katastrofa uczuć. Wydaje mi się, że on chcę się zmienić, ale ja wiem jak będzie za kilka miesięcy i nie chcę po raz kolejny popełnić tego samego błędu. Ciągnęło mnie do niego, ale i odpychało ... dziwne uczucie i nie życzę nikomu, by to przeżył.
- Nie Justin ... - odepchnęłam go lekko.
- Coś zrobiłem źle? - zapytał wpatrując się we mnie.
- Nie, to nie tak. - spuściłam głowę. - Ja po prostu nie chcę znowu popełnić tego samego błędu.
- Jasmine ... - złapał moją twarz i pokierował w stronę swojej. - Zmieniłem się, chcę to naprawić.
- I myślisz, że to coś da? Coś zmieni? - nie dałam mu szansy, by odpowiedział i kontynuowałam. - Za miesiąc powróci "Bipolarny Justin" i znowu się zacznie.
- Obiecuję, że nie. Załatwiłem nam hotel, byś miała gdzie nocować. Wszystko opłaciłem. - zaczął wymieniać. - Proszę tylko o jedno, daj mi tydzień, jeden gówniany tydzień. Zobaczysz, że się zmieniłem. - poprosił.
- Ehh ... dobrze. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Ale tylko jeden tydzień. Nie chcę się zawieść. - posmutniałam.
- Nie zawiedziesz. - przytulił mnie. - Teraz jedźmy, jak najdalej stąd.
Zgodziłam się i wykonałam jego polecenie. Może to coś da? Może jest jeszcze szansa na nasz związek. Jestem pełna nadziei, że tak, ale wiem jedno, ma tylko tydzień. Niech robi co chce, niech pokaże że to nie są tylko puste słowa.

**W samochodzie**

Justin wiedział czego chcę. Zajechaliśmy do MC, by kupić coś do jedzenia. Weszliśmy i zaczęliśmy wybierać sobie zestawy. Ja wcześniej wiedziałam co chcę, więc zaczęłam rozmowę z kasjerką.
- Ile razem? - zapytałam serdecznie.
- 15, 80 zł. - odpowiedziała z uśmiechem na ustach.
- Już daje. - zaczęłam wyciągać pieniądze, jednak Justin mi w tym przeszkodził.
- Nie wygłupiaj się. - zaśmiał się tym samym pokazując swój idealny uśmiech. - Ja cię zaprosiłem, więc ja płacę.
- No dobrze, skoro chcesz. - zezwoliłam. W tym samym czasie Justin wyjął pieniądze.
- Jejku, masz wspaniałego chłopaka. - odezwała się kasjerka.
- My nie ... - spuściłam wzrok.
- Ohh, przepraszam, nie wiedziałam. - uśmiechnęła się kasjerka.

Justin zapłacił i po kilku minutach dostaliśmy swoje jedzenie. Wybrałam stolik i zdjęłam kurtkę.
- Pamiętasz? - zapytał Justin nie dając mi szansy, by odpowiedzieć. - Tutaj, przy tym samym stoliku odbyła się nasza pierwsza randka. - uśmiechnął się.
- Tak! - odwzajemniłam uśmiech. - Było cudownie. - zamyśliłam się.
- Jeden z najlepszych wieczorów mojego życia. - Justin wbił we mnie swój wzrok.
- Pamiętam jak moja mama się na mnie darła, że za późno wróciłam, haha. - zaczęłam się śmiać, ale po chwili posmutniałam, gdy przypomniały mi się wydarzenia z przed kilku godzin. Justin najwyraźniej to zauważył.
- Ejj, nie smuć się. - chłopak złapał mój podbródek, tym samym karząc mi na niego spojrzeć. - Nie lubię, gdy to robisz.
- Nie gadajmy o tym, proszę. - ponownie spuściłam wzrok.
- Dobrze. - uśmiechnął się delikatnie, nadal na mnie patrząc. - Chodźmy! Jest już późno.
Ubrałam się i wraz z Justinem ruszyłam w stronę samochodu. Zajęłam swoje miejsce i próbowałam się zrelaksować. Mimo wszystko to było okropnie trudne. W głośnikach leciało radio, jednak Justin jednym energicznym ruchem wyłączył je, a w głośnikach było słychać moją ulubioną piosenkę.
- Jasmine, przy tym się zrelaksujesz. - spojrzał się na mnie, tym samym wywołując uśmiech na mojej twarzy.
Było tak magicznie. Nie wierze, że wie o mnie nawet takie szczegóły. Jest naprawdę kochany!
Po krótkiej przejażdżce wysiadłam z ciepłego samochodu i poczułam chłodne powietrze, które wywołało momentalny dreszcz przeszywający mnie całą. Szybko weszłam po schodach i udałam się wraz z brunetem do pokoju.

Pokój prezentował się świetnie. Był taki jasny, dobrze oświetlony i przede wszystkim ciepły. Jedyne co mnie zdziwiło to brak drugiego łóżka. Chyba byłam zmuszona spać z Justinem ...
- Emm, Justin ... - zaczęłam niewinnie.
- Tak? - zamykając drzwi zadał to krótkie pytanie.
- Jest jedno łóżko, więc jak będziemy spali? - zadałam to kretyńskie pytanie.
- Huh, nie przemyślałem tego. Jeżeli chcesz mogę spać na podłodze. - zaproponował.
- Nie! - zaprzeczyłam. - Jeszcze się rozchorujesz. Skoro sytuacja do tego zmusza to chyba przeżyjemy te kilka nocy. - uśmiechnęłam się.
- Dobrze. Jak wolisz. - odwzajemnił gest.

Minęło już parę godzin, więc postanowiliśmy obejrzeć jakiś horror. Osobiście nie lubię tego typu filmów, ale ten jakoś mnie zafascynował.

Film okazał się okropnie straszny, naprawdę nie wierzyłam w niektóre sceny. Były takie realne! Nawet nie zauważyłam, gdy pod wpływem strachu wtuliłam się w Justina.
- Hej, boisz się? - zachichotał Justin.
- Ja? Pff, no co ty. - zaprzeczyłam, choć nie dało się ukryć, że jednak to co mówił było prawdą. Odkleiłam się od niego, a on znowu mnie do siebie przyciągnął.
- Nie powiedziałem, że to mi przeszkadza. - ścisnął mnie do siebie tak, że momentalnie zrobiło mi się ciepło.

Nareszcie film się skończył, więc postanowiłam wziąć szybki prysznic. Weszłam do kabiny i włączyłam zimną wodę. Czułam dreszcz przechodzący przez każdą partię mojego ciała. To mnie relaksowało i dawało takiej siły. Dopiero się zorientowałam, że nie miałam żadnej piżamy, więc owinęłam się ręcznikiem i poszłam do Justina.

**Oczami Justina**

Zobaczyłem Jasmine wychodzącą z łazienki. Była w samym ręczniku co okropnie mnie podniecało, jednak wiedziałem, że i tak do niczego nie dojdzie.
- Umm ... masz może jakąś większą bluzkę, żebym na siebie założyła? - zapytała. Jednak ja byłem tak zamyślony, że nie usłyszałem do końca.
- Słucham? - zapytałem, a Jasmine powtórzyła pytanie. - Ohh, jasne. - uśmiechnąłem się.
- Widać, że nie możesz się napatrzeć. - zaśmiała się,
- Ehh, no wiesz ... - skrępowałem się. - Jesteś taka piękna.
- Dziękuję. - podeszła do mnie i dała mi niewinnego buziaka w policzek.
Podałem jej bluzkę, a ona zniknęła za drzwiami łazienki. Najchętniej pocałowałbym ją, ale wiedziałem, że nie mogę. To ona musi zrobić pierwszy krok.

Minęło trochę czasu, gdy wyszła z łazienki. Okazało się, że bluzka niestety nie jest aż tak długa jak się wydawała.
- Niestety, ale nie miałem innej, ta była chyba najdłuższa. - zachichotałem.
- Hah, widzę, że Ci to za bardzo nie przeszkadza. - uśmiechnęła się.
Szatynka usiadła obok mnie i zbliżyła nasze twarze do siebie. Mimo, że odległość między nami była okropnie mała i ciągle się zmniejszała to jeszcze nie był pocałunek. Zdrętwiałem gdy zobaczyłem, że kładzie swoje ręce na mojej szyi. Strasznie mnie podnieciła.
- Ejj, na pewno tego chcesz? - zapytałem.
- Ymm, nie wiem. - spojrzała się na mnie. - A ty? - w odpowiedzi pocałowałem ją.
W tym pocałunku było tyle emocji. Złapałem ją za biodra i zacząłem całować po szyi. Ona była wspaniała. Nie chciałem jej skrzywdzić, a wręcz przeciwnie po prostu upewnić się czy nadal coś do mnie czuję. Zdjąłem koszulkę, a ona zrobiła dokładnie to samo. Została w samym staniku i majtkach. Było cudownie! Ona była cudowna! Mimo, że strasznie mnie podniecała nie chciałem tego w tej chwili. Chyba jeszcze za wcześnie.
- Jasmine ... chętnie, ale kiedy indziej. Chyba jeszcze za wcześnie. Za dużo się ostatnio wydarzyło. - wyszeptałem jej do ucha.
- Ohh, jasne. - posmutniała.
- Ejj, nie smuć się. Ja po prostu ... - spuściłem wzrok.
- Spokojnie, nie tłumacz się. Ja Cię rozumiem. - pocałowała mnie jeszcze raz delikatnie. - Brakowało mi po prostu tego. - wytłumaczyła.
- Uhh, mi też. - położyliśmy się, a ja oplotłem swoje ręce wokół jej talii.

Nareszcie było tak jak dawniej, mimo to wiem, że przede mną jeszcze długa droga by ostatecznie do mnie wróciła ...

______________________________________

Podoba się Wam nowy rozdział? :)

Chyba jeden z najdłuższych jakie pisałam. Chcecie takie częściej?
Jak myślicie, czy Jasmine nadal kocha Justina?

Niedługo pojawią się dwie nowe postacie. Szykujcie się. :)

Kim będą? Jak myślicie?

KOCHAM WAS BARDZO MOCNO! Nie zapominajcie o tym! <3

Wasza W ;*

Mój Ask - pytajcie o co chcecie, proszę jednak o pytania bardziej dotyczące tego opowiadania. :) / W

Mój e-mail: wiktorka3@interia.pl

Fan Page na Facebooku - Bardzo proszę o lajkowanie, najlepszych fanów pod słońcem, czyli Was. Tutaj również możecie prosić o dedykację. :D

Twitter - https://twitter.com/OpowiadaniaoJus (followujcie)

20 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ
 
Niedługo zwiastun 4 sezonu!
Czego się spodziewacie?


środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 62 cz.3!

Postanowiłam, że podsłucham ich rozmowę. Zaintrygowała mnie ta cała sytuacja. O co chodziło? Tyle pytań miałam w głowie, jednak na wszystkie brak odpowiedzi. Tak bardzo chciałam utulić mojego tatę w tej chwili, jednak wiedziałam, że nie mogę, gdyż wtedy z mojego planu byłyby nici. Moja mam wraz z tą kobietą usiadły obok łóżka mojego taty. Widać było łzy w oczach tej tajemniczej osoby. Jakby za czymś mocno tęskniła, żałowała czegoś, a zarazem pragnęła naprawy. Tyle emocji było w jej tęczówkach ...
- Wiem, że kochacie Jasmine, ale ja również jej potrzebuję. Zrobiłam okropny błąd i chcę go naprawić. Zacząć na nowo! - łzy poleciały jej z oczu, a ja nadal nie wiedziałam o co chodzi.
- Rose, wiesz przecież jaka była umowa. Zapłaciliśmy Ci. - w tej chwili zamarłam.
- Wiem, ale byłam młoda, głupia. Teraz mam pieniądze i jestem w stanie zająć się Jasmine. - spojrzała na mojego tatę.
- Wychowywaliśmy Jasmine od samego początku. Teraz gdy dorosła, po tylu latach nagle się zjawiasz? - gniewnym głosem zapytał mój tata.
- Przepraszam, ale zrozumcie mnie. Musimy wyznać jej prawdę. Musi wiedzieć, że nie jest Waszym dzieckiem. Zrozumcie to. - Rose spuściła głowę.

Szczerze mówiąc nie spodziewałam się czegoś takiego. Teraz rozumiem skąd ta kobieta znała moje imię - była moją matką!

Od zawsze wydawało mi się, że moja rodzina jest normalna, a tym czasem Moi rodzice okłamywali mnie przez połowę mojego życia. Postanowiłam, że muszę z nimi porozmawiać, więc spontanicznym krokiem weszłam do sali.

- Jak mogliście! Jak długo chcieliście mnie tak jeszcze okłamywać. Jak? Pytam się. - zaczęłam płakać.
- Jasmine, skarbie. Przepraszamy, to było dla Twojego dobra. Nie chcieliśmy dla Ciebie źle. - zaskoczona, podeszła do mnie, a ja momentalnie ją odepchnęłam. - Chcieliśmy mieć dziecko, jednak ja nie byłam w stanie urodzić, dlatego wzięliśmy Cię od Rose.
- Jak mogłaś! Kupiłaś mnie ... - teraz nie panowałam nad płaczem i wybiegłam z pokoju.
- Jasmine! - krzyknął za mną mój tata, jednak ja nie miałam zamiaru się odwracać.

Biegłam z głową w dół. Nie patrzyłam na ludzi przechodzących obok. Teraz liczyłam się tylko ja. Musiałam sobie wszystko przemyśleć jeszcze raz i poukładać. Moje życie jest beznadziejne ... Biegnąc korytarzem wpadłam na jakąś osobę, czułam, że to był chłopak. Dosłownie się w niego wtuliłam. Pasowałam idealnie do jego ramion. Gdy uniosłam głowę zauważyłam Justina, który zmartwił się moim stanem.
- Co się stało, Jasmine? - zapytał smutny.
- Nic. - wybiegłam z budynku.

Czułam, że Bieber biegnie za mną, ale miałam to naprawdę gdzieś. Teraz byłam bez uczuciową dziewczyną, która potrzebowała samotności i spokoju. Gdy upewniłam się, że Justin już mnie nie szuka usiadłam na pobliskiej ławce i zaczęłam płakać. Nie zważałam na mróz czy deszcz lejący się z nieba. Przypominał mi on moje łzy.

Wydawało mi się, że czas się zatrzymał - że zostałam tylko ja i moje myśli. Jednak w pewnym momencie poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię i odwraca w swoją stronę. Tak jak myślałam był to Justin. Właściwie to ucieszyłam się, że to właśnie on. Nie wiem czemu, ale tak było.

- Wiem, że coś jest nie tak. Za dobrze Cię znam żebyś wmawiała mi, że nic nie jest. - spojrzał na mnie. - Powiedz proszę, o co chodzi?
- Moi rodzice ... - dukałam ze łzami w oczach równocześnie trzęsąc się z zimna.
- Spokojnie. - dał mi swoją kurtkę. Sam zostając tylko w bluzce na krótki rękaw.
- Oni mnie kupili ... nie są moimi rodzicami. - wtuliłam się w jego tors i zaczęłam mocno bić pięściami. Tak po prostu - żeby się na kimś wyżyć. Wiedziałam, że nic mu nie zrobię, gdyż jest bardzo umięśniony. - Moja prawdziwa matka właśnie wróciła i chcę mnie zabrać ... nie wiem co mam robić - spojrzałam mu w oczy.
- Na początek przestań płakać, nie lubię gdy to robisz... - otarł moje łzy. - Teraz wstań i wytłumacz sobie to wszystko z mamą. Może coś źle zrozumiałaś.
Justin szykował się by mnie puścić, jednak ja tego nie chciałam więc wtuliłam się jeszcze mocniej.
- Proszę, jeszcze nie. - widziałam jak patrzy na moje wargi.

Deszcz padał coraz mocniej, a my nadal siedzieliśmy na tej samej ławce. Justin zaczął przybliżać się do mojej twarzy, aż w końcu mogłam poczuć smak jego warg. Właściwie nie wiedziałam czy tego chcę ...

______________________________________________________

Wreszcie nowy post! :) Coś czuję, że moje notki Wam się nie podobają. :< Coraz mniej komentujecie. Szkoda, bo nawet nie wiecie ile czasu poświęcam na napisanie jednego rozdziału.

Mimo wszystko kocham Was! <3

Mój Ask - pytajcie o co chcecie, proszę jednak o pytania bardziej dotyczące tego opowiadania. :) / W

Mój e-mail: wiktorka3@interia.pl

Fan Page na Facebooku - Bardzo proszę o lajkowanie, najlepszych fanów pod słońcem, czyli Was. Tutaj również możecie prosić o dedykację. :D

Twitter - https://twitter.com/OpowiadaniaoJus (followujcie)


25 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ