sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 31 cz. 2!

Obudziłam się z nadzieją, że przytulę Justina. Niestety szatyna w łóżku już nie było. Zmartwiłam się więc szybko założyłam na siebie szlafrok i poszłam w głąb mojego mieszkania. Wchodząc do kuchni zauważyłam jak Justina robi jajecznicę i kanapki.
- Hej, skarbie siadaj zaraz śniadanie. - powiedziała z taką troską, aż miło mi się zrobiło.
- A co to za święto? - zapytałam.
- Żadne, to już chłopak dla swojej dziewczyny nie może śniadania zrobić? - zapytał podkreślając słowo dziewczyny.
- Nie no ja nic nie mówię, po prostu cieszę się, że Cię mam. - mówiąc to pocałowałam go w policzka.
Usiadłam na białym krześle i czekałam na moje śniadanko. Wreszcie, po 15 minutach nadszedł czas na jajecznicę. Justin jednak nie pozwolił mi samej nakładać. Wziął mój talerz nałożył na niego jajecznicę po czym wlał mi herbatkę do kubku z napisem "I love you". Nawet nie wiecie jak mi było miło. Niestety nie wiedziałam jeszcze jaki ten dzień będzie okropny. Justin usiadł zrobił te same czynności tylko, że dla siebie i zaczął jeść. Wiecie co o dziwo ta jajecznica była przepyszna + kanapki. Mmm, pycha... , byłam pod wrażeniem, że Justin tak dobrze gotuje. Ale nie chciałam mu tego mówić dodałam tylko słowa "mmmm." I znowu zaczęłam jeść.
- Smakuje Ci kochanie? - zapytał Justin.
- Tak, świetna. - odpowiedziałam uśmiechając się do szatyna.
- Mam jeszcze jedną niespodziankę. - powiedział bardzoo tajemniczo chłopak.
- Jaką? - zapytałam.
- Nie mogę Ci powiedzieć, bo wtedy to już nie będzie niespodzianka.
- Ohh, no weź! - zaczęłam błagać z ciekawości, ale niestety taka już byłam.
- Słońce, ubieraj się i jedziemy. - Powiedział biorąc naczynia i kładąc je do zlewu.
Podeszłam do szafy i zaczęłam przebierać w T-shiert'ach. Właściwie to, nie wiedziałam jak się mam ubrać. No bo w końcu nie wiem, nawet gdzie jedziemy. Czy mam wziąść jakąś kurtkę. W końcu zdecydowałam się na krótkie dżinsowe spodenki z pięknym brązowym paskiem na to śliczny, zielony T-shirt. Pomalowałam sobie oczy tuszem nałożyłam lekko na swoją twarz puder, Ponieważ nie lubiłam być sztuczna, kochałam siebie NATURALNĄ.  Założyłam czarne trampki z białymi sznurówkami i zeszłam na "dół" do salonu. Zauważyłam pięknie ubranego Justina. Na JEGO głowie widniała szara czapka. Na sobie miał czysty , biały T-shirt, czarne rurki i CZARNĄ, skurową kurtkę.
Wsiadłam do ferrari, które wyglądało pięknie, w środku jak i na zewnątrz. Na wejściu miałam prośbę do Justina. :
- Justin tylko proszę, jedź powoli. - spojrzałam mu prosto w oczy, żeby wiedział, że nie żartuję.
- Oczywiście. Nie ufasz mi? - zapytał, równie poważnie.
- Nie no ufam, ale kochanie po prostu prooszę. - odpowiedziałam uśmiechając się, by atmosfera nie była zbyt napięta.


Przez całą drogę w ogóle nie gadaliśmy ( rozmawialiśmy ) jedyny co robiliśmy, przez te pół godziny to słuchaliśmy muzyki i razem ją nuciliśmy. Wreszcie nadszedł moment, gdy zauważyłam piękne zjawisko. Nie byłam pewna czy to tu, a jednak.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No i co witam w nowym rozdziale i sezonie.  ♥ / W
Jak się podoba?

2 komentarze:

Uwaga! Jeśli przeczytałeś/aś ten post/rozdział napisz proszę komentarz ze swoją opinią. To natchnie mnie do dalszego pisania. Serdecznie z góry dziękuje za każdy dodany komentarz! :) / W